Mam wrażenie, że bawię się bombą poruszając ten temat, ale granie w tak różniących się narracjach stawia pytanie, czy aktor to kukła którą można wynająć do wszystkiego, czy może coś więcej? Zwłaszcza, że Mastalerz wcale kiepski nie jest...
Poruszasz ciekawy temat. Wcześniej należałoby się zastanowić gdzie jest granica wolności artystycznej? Gdzie zaczyna się indoktrynacja? I na końcu co kieruje aktorem do podjęcia się zagrania danej roli w danym filmie?
Jeżeli chodzi o Smoleńsk, to jeszcze nie miał premiery, więc wychodzisz przed szereg.
Wybacz, ale zwiastun jest bardzo wyraźny i mocno sugestywny. Filmu przecież nie oceniam, chodzi o udział aktora w tak "różnorodnych" produkcjach..
Natomiast gdy idzie o indoktrynację, to bardziej zorientował bym się na scenarzystów i reżyserów. W końcu aktor powinien przedstawiać ich wizję.
Na poziomie aktora to jest bardziej kwestia moralna. Jeśli już bierze udział w filmach z ideologicznym przesłaniem, to o wiele bardziej naturalna była by pewna spójność w jego filmografii. Mastalerz ma w niej bigos. Od grzebania kijem w mrowisku trudnej polskiej historii, przez nacjonalistyczną pistoletową orgię, aż po (domniemany) pomnik dla zamordowanych o świcie.
Trzeba też zauważyć, jaką rolę grał w Pokłosiu - księdza chama i antysemity - ale przecież to nie zmienia wiele.
Twój ostatni argument jest niepotrzebny. To, że aktor gra np. bandytę nie czyni to z niego bandyty.
Tu i ówdzie w trawie piszczy, że w "Smoleńsku" zagrali (lub współtworzyli) ci co "poprawnie" myślą lub zdesperowani co biorą wszystko. Może Mastalerz miał dług wdzięczności u Krauzego? Może ma dług w banku i bierze każdą rolę, jak leci? A może faktycznie myśli, że oni tam "polegli"? Kiedyś Krzysztof Majchrzak powiedział, że aktor dopiero po obejrzeniu filmu wie w czym zagrał.
Przeczytanie scenariusza, to jak przeczytanie menu przed posiłkiem.
Nie sądzę by dało się napisać rys psychologiczny aktora tylko po jego rolach.
Otóż to, "aktor jest od grania jak dupa od srania". Czy aktor jest kukłą do wynajęcia? Jest. Wpisuje się to wręcz w definicję tego zawodu. To, że niektórzy łamią tę zasadę, budząc szacunek u jednej grupy, a nienawiść u drugiej to już inna sprawa. Fakt, że gra w tak różnych filmach raczej dobrze o nim świadczy, o tym, że nie miesza się w politykę, jak niektóre (zwłaszcza lewackie) oszołomy. Rolę traktuje jako swoją pracę i wyzwanie, bez względu na to czy gra złego Polaka, księdza pedofila antysemitę, czy kata polskich patriotów Szlomo Morela. Każda rola jest w jakiś sposób ciekawa.
Dla mnie to jest właśnie miara kunsztu aktorskiego i jego bezstronności, że jest w stanie zagrać różne role w różnych produkcjach. Zdecydowanie nie trawię aktorów zaangażowanych politycznie lub grających zawsze siebie - czyli postaci o takim samym charakterze i osobowości - jak np. Tomasz Karolak.
Do tego nieco już zakurzona rola Zenka w Europa Europa. Niestety, przyjąć rolę w poropagandowym gniocie "Smoleńsk", to jak w 1984r. w antysolidarnosciowym, propagandowym gniocie "Godność" gdzie zagrali aktorzy PRONowscy i popierajacy stan wojenny jak Halina Kossobudzka czy Tomasz Zaliwski. Udzial w czyms takim juz zawsze bedzie ciążyć.
Niektórzy aktorzy poparli wprowadzenie stanu wojennego - bo tak samo jak wielu zwykłych ludzi wierzyli, że to środek zapobiegawczy wobec zbrojnej interwencji sowietów & "przyjaciół" (szczególnie NRDowców, którzy się garnęli do wypadu na Polskę). I tego za cholerę wykluczyć nie można.
Co prawda wszystkowiedząca polska tzw. prawica drze japy, że nic takiego by nie nastąpiło - ale skąd oni to do nędzy mogą wiedzieć?
Mają dostęp do tajnych akt Kremla?...