Jestem świeżo po seansie Rock of Ages i jestem po prostu zabity. Fanem muzy w klimatach Whitesnake, Def Leppard, Poison, G`N`R czy Motley Crue jestem od gowniarza (a to juz dosc dawno), ale zawsze brakowalo mi filmu, ktory by pokazal te piekne czasy w naprawde luzny i kolorowy sposob - dokladnie tak ja na to zasluguja. I pojawil sie Rock of Ages !
Ten film to obraz pelen nagranej w wiekszosci na nowo rewelacyjnej muzy konca lat 80-tych, humoru, pastiszu i na dodatek napakowany gwiazdami z ktorych praktycznie wszyscy naprawde wykonuja przyslowiowe 100 % normy.
Tom Cruise zaskoczyl mnie najbardziej - nie wszystkie filmy z jego udzialem wbijaly mnie w fotel i obawialem sie jak zagra postac wzorowana bez watpienia na Axlu z GNR. Do dzis myslalem ze dorownanie Markowi Wahlbergowi w jego roli frontmana Steel Dragon w "Rock Star" nie jest mozliwe. Tymczasem Cruise jest tak samo dobry, a jego postac dla kazdego widza bedzie najbardziej zapamietywalna w calym filmie. Rownie rewelacyjna robote wykonuja Alec Baldwin (mimo wieku swietnie sobie radzi) i rewelacyjny Russell Brand, ktorego postac bawi w kazdej scenie, gdzie tylko sie pojawia. Na plus wymienic trzeba takze Zete-Jones i Paula Giamattiego, ktory w roli cwaniackiego menago przechodzi sam siebie. Trudno nie zauwazyc wokalnych popisow Mary J Blige, ktora choc stylistycznie odstaje od hardrockowych klimatow pokazuje, ze glos ma jak dzwon.
Oczywiscie kontrowersje moga budzic najmlodsi bohaterowie czyli Hough i Boneta, ktorym blizej do Glee niz rasowego rockowego filmu, ale w cukierkowej stylistyce rezysera nie mialem z nimi zgrzytu, choc trudno pozbyc sie wrazenia ze Bonecie blizej do kolorowego wdzianka z boysbandu niz stroju Wofganga Von Colta.
To wszystko jest jednak nieistotne - film niesie MUZYKA i TYLKO MUZYKA !!! To wlasnie klimaty wyczarowane 25 czy nawet 30 lat temu przez Foreigner, Night Ranger, Warrant, Def Leppard czy Davida Coverdale`a powodują, ze 2 godziny minely mi jak kwadrans wypelniony cudowna podroza przez jedne z najwiekszych hitow tamtej epoki.
Jedyne czego nie moge darowac tworcom to brak wykorzystania w filmie utworow pojawiajacych sie na napisach czyli Paradise City GNR i Rock You Like A Hurricane Scorpions. To dopiero mogly byc petardy na finalowy wystep Stacee Jaxxa. No i nie rozumiem jak mozna bylo nie wykorzystac Welcome to the Jungle, kiedy kamera po raz pierwszy wslizguje sie do apartamentu Jaxxa, pojawiaja sie palmy, skrzek jego malpiszona - bylem pewien ze za moment uslysze charakterystyczny riff gitary Slasha,,,,,,, a tu rozczarowanie.
Ale co tam - pozostale utwory, kilkukrotnie zmiksowane ze soba szybko wypelniaja caly czas.
Wielki plus za pokazanie w trzecioplanowych rolach gwiazd tamtej epoki czyli Nuno z Extreme i Sebastiana Bacha z Skid Row. Mily akcent.
Oczywiscie trzeba wziac poprawke, ze jesli ktos nie jest fanem takiej muzy to film pewnie go nie porwie i zacznie doszukiwac sie mniejszych czy wiekszych brakow.
Niemniej dla mnie to ogromna niespodzianka i obraz do ktorego bede bez watpienia wielokrotnie wracal. REWELACJA !!!
PS Osobiscie genezy nazwy postaci granej przez Toma upatruje w dwoch gwiazdach tamtej epoki ktorymi byli Kik Tracee i Nikki Sixx - ktos ma inne pomysly ?
Sorry, ale nie chce mi się czytać całości, ale wyłapałem najważniejszy fragment. Ok, muzyka jest fajna. Lubię klimat piosenek lat 80 i 90, ale nie w aranżacji a'la High School Musical co ma miejsce tutaj. Dla mnie profanacja.
Czy to profanacja ? Nie dla mnie. Tez wole oryginaly, one maja swoj status i tego nic nie zmieni. Jednak jesli nie chcemy byc "wymierajacym gatunkiem" ktory slucha takiej muzy, trzeba sie postarac by podac ja mlodym fanom w nowoczesniejszy i bardziej przyjazny dla nich sposob. Kto z obecnych 15 latkow siegnie po nagrane w pierwszej polowie (brzmiace jakby nie bylo nieco archaicznie) plyty Journey czy Night Rangera ? A tak jest szansa ze zacheceni nowymi aranzami i nowym kinowym hitem siegna po cos wiecej - chociaz w mp3 :-)
Dla mnie swietny pomysl - a to jak bawilem sie na filmie wylapujac kolejne hiciory po pierwszych akordach (jak zawodnik w Jaka to Melodia) zapamietam na dlugo.
profanacja to może za dużo powiedziane, ale zgodzę się, że filmowym wersjom sporo brakuje (głównie mam na myśli wykony Sherrie). Ale fajnie, że ktoś się za to wziął i odświeżył dawną muzykę, by trafiła do pop-pseudorockowej masy XXI.
_illusion_ --> dokładnie :)) z tym że muzyka jest fajna ale w oryginałach :P te wersje to niezła tragedia ;-)
I z tym się całkowicie zgodzę! Jak usłyszałam ukochane Heaven zespołu Warrant w wykonaniu Drew i Sherrie zupełnie straciłam ochotę na dalsze oglądanie. Skoro muzyka jest świetna sama w sobie, w swojej oryginalnej postaci, to po co ją zmieniać? Żeby trafiła do młodszych słuchaczy, była dla nich łatwiejsza w odbiorze? Tylko to już nie to samo, niestety. Sam film nie jest taki zły, jednak trochę mi brakuje pełnej atmosfery tamtych czasów.
Oczywiście że profanacja! Jak tylko zacząłem słuchać piosenek w tym filmie miałem ochotę nacisnąć mute na pilocie. Katastrofa. Naprawdę fajna rola Toma Cruise'a trochę ratuje tą szmirę. Historyjka miłosna jak z brazylijskiej telenoweli i kiepskie aktorstwo dopełnia tylko czarę goryczy. A mogło być pięknie...
Zgadzam się z całością :) 'Welcome to the jungle' byłoby tam idealne - aż sobie podłożyłam ją do tej sceny - nawet rytm ujęć pasuje!
Para głównych bohaterów - Boneta istotnie bardziej pasuje do radosnej kurteczki niż poszarpanych jeansów, podobnie jak Hough.
Dla fanów prawdziwego rocka - cudo, chyba pierwszy porządny film o tej muzyce od 11 lat, czyli Rock Star.
Geneza Stacee Jaxxa? Mi przez image sceniczny, ruchy na niej, gesty skojarzył się z Axlem Rosem.
Rainy - jesli chodzi o pierwowzor postaci Jaxxa to dla mnie jest to bez pudla Axl. Nie widze w tej postaci ani zachowan ani image`u Breta Michaelsa z Poison. Chodzilo mi raczej o geneze pochodzenia tego fikcyjnego imienia i nazwiska (sposobu zapisu zwielokrotnionych liter - alez to wtedy bylo modne !)
Martyna - Warrant to moj absolutny Top 5 wszechczasow, a taki Uncle Tom`s Cabin musze odsluchac chociaz raz w tygodniu. Wykorzystanie tych utworow w oryginale przy obecnie stosowanym kinowym naglosnieniu wyszlo by bardzo blado (sprawdzilem na plycie, Dirty Rotten Filthy Stinking Rich byla nagrana jako AAD czyli analogowo). Niestety w tym wypadku nagranie tego numeru na nowo nie wchodzi w rachube - RIP Jani Lane.
Do tej pory najlepszym takim filmem dla mnie byl wlasnie RockStar. Wahlberg zagral tam po prostu swietnie, muzyka byla niesamowita, a tutaj troche sie boje, tym bardziej, jak caly film zaczynal sie od kultowej piosenki GNR, ktory to zespol po prostu wielbie od urodzenia :) Tylko ta blondynka i jej slodki glosik troche mi dzialaja na nerwy...
no i wlasnie obejrzalam. Niestety, muzyka fajna, ale to raczej nie jest zasluga filmu ;p poza tym fabula plytka, malo Toma, a szkoda, bo obok Zety-Jones najfajniejsza postac. Generalnie cisnie mi sie okreslenie "plytki" na usta :( I w dalszym ciagu, RockStar pozostaje niekwestionowanym mistrzem w swoim gatunku.
Ale fakt faktem, ze jak czlowiek popatrzyl na te fryzury, styl ubierania, to az kurde mac teskno za latami 80 !
Pozdrawiam !
I na końcu "Cum On Feel The Noize" mnie zniszczył (w pozytywnym tego słowa znaczeniu)!!! :D
Mnie ten film poprostu tak MEGA zaskoczył ze daje mu wybitne 9/10 a nie lubie tego gatunku filmowego!
no przestań:) wiem wiem ale fajnie się na tym filmie bawiłem :) a naprawdę musical to trudny gatunek odkąd standard wytyczył Milos Forman i Alan Parker :) Ja tam będę go polecał jako "świetną zabawę" :)
Pewnie już teraz to wiesz ale Rock You Like A Hurricane Scorpions zostało wykorzystane ale nie trafiło do kinowej wersji filmu.
W dodatkach na płycie DVD się znalazło i moim zdaniem rozwala system! Film uwielbiam.
Def Leppard czy Motley Crue wydawali płyty już w I połowie lat 80-tych. To co napisałeś o melodic rock'u końca lat 80-tych odnosi się głównie do Guns'ow. Poza tym gwoli ścisłości to w przypadku paru tych zespołów to hair metal czy glam metal, tudzież pop metal. Dorzuciłbym jeszcze Skid Row.
Co do Def Leppard to oczywiście album Hysteria jest tym, który miło wspominam. Pozdrawiam.