Taki klasyk, wryty w świadomość populacji. Uznawany za jeden z najlepszych filmów w historii...
Możliwe, że obejrzałem go za późno - dostrzegam pełno oklepanych schematów hollywoodzkiego kina. Te najpewniej pojawiły się w późniejszych produkcjach właśnie dzięki "Milczeniu Owiec". Niemniej niesmak pozostaje.
W filmie jest wiele niedociągnięć, małych głupot psujących immersję. Jednak to osoba Anthonego Hopkinksa nie pasuje mi tu najbardziej - postać Hannibala Lectera widzę jako zimnego, pozbawionego emocji - geniusza zła. Zaś Anthony ma aparycję miłego typka, która nijak wpisuje się w to wyobrażenie, co psuje mi jego poczucie autentyczności.
Obejrzę jeszcze te 2 kolejne części, a potem zabiorę się za serial. Opinie są równie dobre, jednak czuję, że Mads Mikkelsen będzie znacznie, znacznie lepszym Hannibalem :)
Ja natomiast widzę spójność w tym, jak się zachowuje i jakiego miłego człowieka udaje. To jest właśnie to, co przyciąga Clarise, tym właśnie zdobywa sobie ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że to wszystko tylko gra psychopatycznego kanibala.
Różne fanaberie językowe można tu wyczytać, ale rozwaliłeś mnie "wryciem w świadomość populacji". Sam to wymyśliłeś, czy jest to coś z angielskiego przemielona przez google?
"Rachmistrz spisowy próbował mnie kiedyś przebadać. Wsunąłem jego wątróbkę z fasolą, popijając wyśmienitym chianti."
https://www.youtube.com/watch?v=IpHmq4wddNc
Nie wiem, na ile jest to talent autora książki Thomasa Harrisa, scenarzysty Teda Tally, aktorów Anthony'ego Hopkinsa i Jodie Foster, a na ile... tłumaczenia niezrównanego Tomka Beksińskiego, a następnie czytającego jego słowa, lektora Jarka Łukomskiego. Ale ilekroć je słyszę, przechodzą mnie ciarki i chce mi się... jeść!